Ponieważ poniosłam sromotną klęskę w uprawie Ficusa beniamina, postanowiłam spróbować szczęścia z tym oto płożącym elementem, który wydaje się być łatwiejszy w obsłudze, czyli Ficusem pumila... Internetowe instrukcje pozwalają mi wierzyć, że mimo wszystko jestem w stanie utrzymać tę roślinkę przy życiu, grunt to nie przesuszyć, nie przelać i nie przestawiać...
Naszyjnik
Co wy myślicie o tym?
Zdjęcie skopiowałam ze strony producenta Bellamy. Łóżeczko kosztuje niemało ale wydaje się być ładne i funkcjonalne. I zupełnie nie mam pojęcia czy swojej ceny warte, bo nie widziałam go na żywo i pewnie nie zobaczę. Może ktoś z was widział toto w jakimś sklepie i się wypowie? Dodam, że żadnych innych mebelków dziecięcych nie ma w planach, bo się w naszej sypialni nie zmieści nic poza łóżeczkiem...
Dzisiaj zupełnie przypadkiem trafiłam tu: Drewnostyl i chyba na coś takiego się zdecyduję. Mebelki ładne moim zdaniem, może trochę zbyt przysadziste ale nie za słodkie, że tak powiem, a jednak typowo dziecięce :)
Oczywiście mój faworyt to łóżeczko Tommebel, jest śliczne i delikatne, jeszcze tydzień temu nie chciałam żadnego innego, ale jednak przyszłam po rozum do głowy - cena jest zbyt wysoka. Może niepotrzebnie, kupiłoby się i już, a tak szukam ładnego i w normalnej cenie i codziennie nowe pomysły mam, i dylematów tysiące...
Dzisiaj zupełnie przypadkiem trafiłam tu: Drewnostyl i chyba na coś takiego się zdecyduję. Mebelki ładne moim zdaniem, może trochę zbyt przysadziste ale nie za słodkie, że tak powiem, a jednak typowo dziecięce :)
Oczywiście mój faworyt to łóżeczko Tommebel, jest śliczne i delikatne, jeszcze tydzień temu nie chciałam żadnego innego, ale jednak przyszłam po rozum do głowy - cena jest zbyt wysoka. Może niepotrzebnie, kupiłoby się i już, a tak szukam ładnego i w normalnej cenie i codziennie nowe pomysły mam, i dylematów tysiące...
Tematyczne zróżnicowanie
Bo po pierwsze: uwielbiam papierówki, ale tylko te jeszcze twarde sztuki, dojrzałe jabłuszka są już jakieś takie mdłe w smaku... Zjadam właśnie bez opamiętania... Ich smak przypomina mi okres wakacyjny spędzany u babci na wsi, kiedy to buszowałam po sadzie i nie zważając na pokrzywy po pas, zjadałam owoc za owocem, wytarty tylko w rękaw lub nogawkę...
Po drugie: zakochałam się w rafii. Kupiłam jakiś czas temu całe zawiniątko tego cudu i od tamtej pory niemal wszystko nią dekoruję, kwiaty, świeczki i buteleczki z kosmetykami. Wtedy nawet te najzwyklejsze opakowania wyglądają jakoś tak ładniej.
Po trzecie: po kilku miesiącach zmęczenia i ospałości przyszedł wreszcie czas ożywienia i energii, to się podobno nazywa syndrom wicia gniazda :) Wykorzystując tę moją potrzebę działania, przestawiania i urządzania, skończyłam szycie serii łazienkowej. Ostatecznie ostał mi się jeden uchwyt na papier toaletowy i dwa woreczki ozdobione koronką bawełnianą. Reszta poszła w świat...
Zaróżowiona
Nadmorskie klimaty
Marzeniem moim jest zamieszkać w domu nad brzegiem morza lub przynajmniej mieć taki nieduży wakacyjny domek, z którego werandy podziwiać by można morskie fale i wsłuchiwać się w szum wody. Marzenie to spełni się może, kiedy już będę na emeryturze lub kiedy wygram kumulację w totolotka. Póki co zadowolić się muszę muszelkami, nie takimi zbieranymi na plaży niestety ale ze sklepów z pamiątkami. Muszelki są o tyle wdzięczne, że można z nich przeróżne dekoracje poczynić i wciąż na nowo odkrywać.
Wałki haftowane
Nie miałam zupełnie pomysłu na zazdroski, które nabyłam w czasie ostatniego mojego nalotu na lumpeksowy kosz ze szmatkami. Leżały i czekały, aż wreszcie przeglądając Wasze blogi, wpadłam na pomysł jak można je wykorzystać. Właśnie jestem w trakcie realizacji owego pomysłu. Będą cztery delikatne poszewki na wałki, z czego dwa sobie zostawię a dwa pozostałe podaruję komuś. Nie mam jeszcze wypełnienia odpowiedniego, więc ręcznikami wypycham...
Nad morzem
Udało nam się wyskoczyć na jeden dzień do Mielna, skąd przywiozłam sobie dwie ryby drewniane na sznurku zawieszone... Ja już chyba nie wyrosnę z tego człapania po straganach z chińskimi pamiątkami, zawsze tak człapałam jako dziecko i nadal nie mogę się oprzeć... Co prawda teraz spoglądam na te sprzedawane różności mniej oczarowana niż naście lat temu, ale czasem i tak coś znajdę, z czym później niekoniecznie wiem, co miałabym zrobić... I tak mam zestaw ryb niebiesko białych...
Szafka z łazienki została przeniesiona do sypialni. Ze swojego poprzedniego miejsca pobytu przybyła w stanie nadgryzionym, niestety nie zębem czasu a króliczym... Chcę z niej zrobić szafkę dla potomki i zastanawiam się czy zostawić ją taką, jaka jest czy też rozjaśnić, pobielić, przemalować. Dylemat mój bynajmniej nie bierze się z niechęci do naturalnego drewna, bo szafka ta podoba mi się, jak najbardziej, taka drewniana właśnie, ale z braku przekonania czy styl jej odpowiada pozostałym sprzętom i dziewczyńskim bibelotom, jakie niewątpliwie wkrótce zaczną się pojawiać. I nie wiem też, czy po przemalowaniu mebel ten nie straci i przestanie mi się podobać??? Domyślam się, że każda sztuka tu zaglądająca będzie mieć zdanie odmienne, co też mi w podjęciu decyzji nie pomoże...
Owocowo
Gdybym nawet miała pęknąć lub gdybym miała później biegać co kilka minut do toalety, lub choćby groziło to nie wiem czym jeszcze, nie potrafiłabym odmówić sobie, po prostu nie umiałabym oprzeć się pokusie pochłonięcia wręcz czereśni w każdej ilości. Zjadam te owoce w zastraszającym tempie, co do jednego, czasami tak szybko, że nie zdążę chłopa zapytać czy on sam nie miałby ochoty się poczęstować... Przykro mu wtedy, a ja zżerana wyrzutami sumienia obiecuję sobie następnym razem zostawić choć kilka sztuk, bądź też zaproponować wspólną konsumpcję. I tak znikają kilogramy czereśni, zostają tylko pestki i ogonki, a brzuchy pełne i zadowolone...
Subscribe to:
Posts (Atom)