W IKEA już w kwietniu pojawiła się kolekcja letnia, a w niej między innymi seria Malaro, w której podkochuję się już od dawna, od dwóch lat przynajmniej. Niestety seria ta ma cechę tę szczególną, że zazwyczaj znika ze sklepu zanim sezon letni zdąży się naprawdę zacząć i często w lipcu nie było już co liczyć, że uda się cokolwiek dostać. Nauczona tym doświadczeniem postanowiłam tym razem nie zwlekać z zakupem i dokonać go, gdy tylko taka możliwość się pojawi. I tym razem szansa przeszłaby mi koło nosa, bo ciągle pojawiały się inne konieczne wydatki, w ostatniej chwili udało mi się kupić dwa z ostatnich trzech białych krzeseł w poznańskim sklepie. Krzesła te nie będą u nas jednak pełnić funkcji ogrodowych. Dzięki możliwości ich złożenia wykorzystać je chcę jako "zapasowe" w przypadku większej ilości gości i zawieszone na odpowiednich hakach przechowywane będą w przedpokoju.
Chcę spróbować uprawy pomidorków koktailowych w donicy... Nie wiem, ile takich krzaków musiałabym mieć, aby się z uprawy własnej wyżywić ale na razie jeden jest. Balkon to nie ogród jednak i przestrzeń mocno ograniczona :)))
Kupiłam też lampę do łazienki wreszcie i lampa ta, po siedmiu latach, ostatecznie zamyka rozdział pod tytułem "kabel z żarówką" w tym mieszkaniu. Jest śliczna, z ręcznie formowanego szkła a przy tym niedroga. Zupełnie niemożliwe jest zrobienie sensownego zdjęcia w tej mojej łazience, ale proszę, tak się prezentuje: