harmoni beautiful home design
Dzieci w kuchni i nie tylko
Pod wpływem chwilowej potrzeby kuchnia Duktig wylądowała w mojej i co? I od tamtej chwili wykorzystywana jest duuużo częściej! Dzieciaki smażą w niej swoje filcowe naleśniki, kiedy ja smażę te najprawdziwsze, ja mam spokój, oni mnóstwo frajdy, a misie i lalki częściej zapraszane są na przyjęcia... Tylko ten kolorowy rozgardiasz, echh...
Wpuściliśmy na balkon nieco wiosny, szczyptę dosłownie, ale to początek dopiero, rozgrzewka jedynie. Róże już puszczają młode listki, nawet nie zdążyłam ich przyciąć, a teraz mi szkoda tych młodych pędów i chyba tak je zostawię, tulipany zasadzone jesienią również nieśmiało się ukazują.
Po raz kolejny spróbowałam transferu nitro na jakichś dziwacznych deseczkach pozostawionych nie wiadomo po czym i na co, jak widać tylko konisko wyszło jako tako, motyle pozostawiają wiele do życzenia...
Wieczne przemeblowania
Ta stara podstawa maszyny do szycia była już stolikiem balkonowym, kwietnikiem, biurkiem pod laptopa. Teraz została pomocnikiem kuchennym. I sprawdza się w tej roli, ponieważ nie mam zbyt dużej powierzchni blatu roboczego i dodatkowe miejsce na kuchenne akcesoria jest berdzo w cenie.
Jest też fajnym miejscem na kwiaty lub zioła...
oraz na przysmaki dla łasuchów :)))
Uwielbiam przemeblowania!
Domek na zabawki
Pojemników i pomysłów na przechowywanie zabawek nigdy dość. Ta torba powstała z inspiracji projektem Mukaki, oryginał można kupić np. tu.
Ponieważ nie dysponowałam nadmiarem gotówki, a za to dysponowałam skrawkiem identycznego materiału, postanowiłam zakupić gruby filc i uszyć torbę sama. Mogło się skończyć na postanowieniu tylko, ponieważ napotkałam stanowczy opór ze strony mojego Łucznika, kiedy próbowałam zrealizować swój plan.
Na szczęście znalazłam osobę, która za niewielką opłatą zgodziła się pomóc mi i dzięki temu nie muszę spędzać każdego wieczoru przez najbliższy miesiąc szyjąc całość ręcznie.
Ręczne są moje niezdarne hafty i fragment dachu zszyty ściegiem dzierganym, ręcznie też przyszyć muszę dwie rączki, aby torbę można było łatwo i wygodnie przenosić. Guziczki pewnie kiepsko się sprawdzą, ale to łatwiejsze niż wszycie zamka ;)
I wreszcie skrzynia się domyka, w torbie zmieściło się naprawdę sporo dziecięcych skarbów... Mam nadzieję, że sprawdzi się też w podróżach, maluchy zawsze coś chcą ze sobą wziąć. Podoba Wam się?
Luty luty
Moje dzieci uwielbiają wyprawy do IKEA! :))) Często pytają, kiedy pojedziemy do sklepu z pokoikami... I jak ja bym im mogła odmówić takiej rozrywki? Pojechaliśmy więc w niedzielę, co pewnie byłoby samobójstwem, gdyby nie fakt, że byliśmy na miejscu już o dziesiątej rano, a w samym sklepie wędrowaliśmy pod prąd, od kas do działu dziecięcego i z powrotem. I podczas, gdy tłum ludzi z dziećmi i bez walił drzwiami i oknami w górnej części sklepu, my najspokojniej w świecie huśtaliśmy się w hamakach, bujanych fotelach i wylegiwaliśmy na leżakach plażowych, tak tak, w IKEA już pojawiła się kolekcja letnia!!! Ja ostrożnie wyczekuję wiosny, pocichutku, żeby nie zapeszyć, czekam, a tam prawdziwy raj dla plażowiczów, dla najmłodszych: świetne zabawki do piaskownicy: foremki do piaskowych lodów i babek z piasku wyglądających jak najprawdziwsze wypieki (te były już kiedyś w ofercie ale nam się nigdy nie udawało w Poznaniu upolować), łopatki, skakanki, a dla trochę starszych: zestawy do tenisa plażowego, badmintona i inne takie. Wow! Skusiłam się na co nieco z myślą o wakacjach już, choć póki co, króciutki wyjazd w góry nas czeka. Mam chęć spróbować sił na nartach... Może nie tyle spróbować, bo już kiedyś do czynienia z nartami miałam ale złapać bakcyla chcemy, byśmy mogli całą rodziną fajnie czas spędzać, a nie ciągle na tej kanapie... Oby tylko choć trochę śniegu było.
A w domu, odrobina błękitu, wyszperana z dna szafy...
tarta z kremem brulee
i narcyzy nieśmiało się ukazują.
Takie tam
Wykorzystanie pele mele do tworzenia okazjonalnych dekoracji przypomina mi najzupełniej w świecie przygotowywanie szkolnej gazetki ;)
Pele mele już się wysłużyło, marzy mi się lustro w pięknej ramie nad tym kominkiem. Koniecznie muszę rozpocząć poszukiwania...
Jeszcze nieco szarości
Jakiś czas temu zakupiłam w sklepie internetowym Tchibo świeczki zapachowe w pięknych metalowych puszkach w marynistycznym stylu. Puszki okazały się być zupełnie zwyczajne, jedynie w papierowej obwolucie, a niesamowity morski zapach - zapachem przypominającym tanią wodę kolońską... Cóż, czasem zdarzają się takie nieudane zakupy. Nie zważając na niekorzystne walory, świeczki wykorzystałam, a puszki już już miałam wyrzucić, ale jednak przydadzą się.
A tak wyglądały wcześniej...
Po zmianie nie wyglądają może jakoś oszałamiająco, tym bardziej że osłonki szyłam z resztek i chwilami pękają w szwach ;) ale na pewno bardziej pasują do u nas wciąż zimowego wystroju.
Subscribe to:
Posts (Atom)