Tak już mam, że oceniam czasem dokonanie pewnych zakupów z perspektywy czasu... Czasem jestem przeszczęśliwa i niezmiernie zadowolona, że mimo jakichś tam braków finansowych wysupłałam odpowiednią sumkę na coś mniej lub bardziej kosztownego. Tak było między innymi z białymi stoliczkami design by IKEA, które są idealnym miejscem a właściwie jedynym, do eksponowania kwiecia różnistego, dekoracji wszelkiej maści i tym podobnych. Czasem sobie myślę, że może nie warto było się spieszyć i z decyzją tyczącą się zakupu wstrzymać się, przemyśleć gruntowniej koncepcję i zamysł i wreszcie kupić coś droższego może ale nieco bardziej wyszukanego? Mam tu na myśli głównie fotel nasz w uroczą kratkę Vichy również szwedzkiego pochodzenia, który jest w jakimś sensie piękny i uroczy, a jednak teraz chciałabym wejść w posiadanie zupełnie innego egzemplarza. I cóż kiedy nie mogę sobie tak po prostu wyrzucać jednych i kupować następnych foteli... Zdarzało się i tak, że decyzja była przemyślana w stopniu najwyższym, a mimo wszystko, kiedy już rzecz znajdowała swe miejsce w mieszkaniu, okazywało się, że to zupełnie nie to, że nie tak miało to wyglądać, w wyobrażeniach moich całkowicie odmiennie nabytek miał się prezentować, nie wpasował się zwyczajnie. Tu również za przykład muszę podać ikeowskie arcydzieło, a mianowicie łóżko nasze metalowe, którego najzwyczajniej w świecie nie umiem zaaranżować i nie mam pojęcia, co by można zrobić, żeby efekt odpowiedni uzyskać. I już nie będę musiała się długo zastanawiać nad tym, bo za czas jakiś sypialnia przestanie być sypialnią a stanie się pokojem dziecięcym, a co za tym idzie, łóżko to pójdzie na handel. My zaś skazani na kanapę, w pokoju dziennym będziemy sypiać.
Wydobyłam ze stosu nazbieranych przez pięć lat bibelotów trochę już zapomnianą osłonkę, by ofiarowaną mi z okazji urodzin/imienin azalię śliczną w niej umieścić. Czy nie piękne są kwiaty jej? Niczym miniaturowe lilie...