Zimą budzą się we mnie dziecięce instynkty. Objawia się to tym, że ilekroć pojawia się śnieg, ja chodzę w podskokach i klaszcząc w dłonie, mruczę pod nosem "pada śnieg" ubawiona po pachy... Chłop mój martwi się wtedy o samochód, mama boleje nad wizją odśnieżania ścieżek przed domem, a ja śpiewam sobie w najlepsze... Może nie ma jeszcze w Poznaniu tyle śniegu, co na zdjęciu powyższym (zrobionym kiedyś, kiedy bałam się, że może już nigdy śnieg w Wielkopolsce nie spadnie) ale jest już biało na poziomie całkiem przyzwoitym. A w mieszkaniu też jeszcze zimowo, wbrew poprzednim moim postom. Najbardziej zimowo prezentuje się chyba benjamin, źle skończył biedaczek.