"I kobieta, i kwiat
Mają dni swoje. Nie mają lat."
Ja nie mam najmniejszego pojęcia, co też kupowanie kwiatów ma w sobie takiego, że mogłabym nieskończenie długi czas spędzać na wykonywaniu tej czynności. Równie chętnie wybierając dla innych, jak i dla siebie. Nabywanie kwiatów w hurtowni, co też uczyniłam, ma tę zaletę, że żaden sprzedawca nie niecierpliwi się i spokojnie można przemierzać alejki, szukając tego czy tamtego, a zazwyczaj jest w czym wybierać...
Tak też i przytaszczyłam do domu trzy hiacynty (żadne tam oryginalne indywiduum), i tak się zastanawiałam, co tu zrobić z nimi... Wreszcie odważnie sobie z nimi poczyniłam, wyjęłam z plastikowych doniczek, korzenie opłukałam z ziemi . Do słoiczków na tea - lighty wlałam troszku wody, wcisnęłam tam te korzonkowe zawijasy, z rafii uwiłam gniazdko i niby gotowe. Prawie, by się rzekło, bo mi tu czegoś brakowało. Co innego, gdyby już kwitły, ale zanim dojdzie do tego misternego zjawiska, minie kilka dni. Nakryłam więc to wszystko szklanym kloszem, a licha konstrukcja ukryta w rafii zapewnia rotację powietrza.
I tak przez kilka, może kilkanaście dni, będzie na czym oko zawiesić :D