Dziś dla kibiców poznańskich ważny dzień, a mąż mój do nich się niestety zalicza, tak więc opuścił mnie w to piękne niedzielne popołudnie dla swej wielkiej miłości, jaką jest piłka nożna. Muszę tu jednak zaznaczyć, że jakkolwiek piłka nożna jest jego ukochaną rozrywką, ogranicza się to uwielbienie jednak do biernego przyglądania się 22 mężczyznom biegającym za jedną jedyną piłką, nie ma w tym nic z czynnej pasji i uprawiania tak ruchliwego sportu osobiście. Męża swojego widziałam raz jeden na murawie, jako obrońcę i raz jeden ruszył on za piłką w nadziei przeprowadzenia czynnej akcji, przez pozostałą część meczu czekał i czekał, aż piłka sama wpadnie mu między nogi... Ale ja nie o tym... w zamian na obietnicę wiernego kibicowania jego ukochanej drużynie w czasie dzisiejszej rozgrywki udało mi się wynegocjować takie oto szydełkowe cudeńko... Wyniuchałam je w kwiaciarni, obok której przechodziłam w czasie pieszej mojej wędrówki do teściów. Tak więc zgodnie z obietnicą idę teraz oglądać mecz, w samotności rzecz jasna, bo chłop mój robi to w towarzystwie męskim, poza domem...