Wypatrzyłam tę ramkę kiedyś na targu. Wtedy to jeszcze był targ staroci, teraz już tych staroci coraz mniej tam niestety. Jakoś nie mogę znaleźć dla niej miejsca i tak się błąka z kąta w kąt. Z tego błąkania wyniknął kłopot dodatkowy, bo szybki chroniące zdjęcia jedna po drugiej stłukły się i teraz nie tylko miejsca dla niej ale i jeszcze szklarza szukać muszę.
Wypoczynek pod wierzbami
Kupiłam wierzby pienne, które zostaną podarowane komuś wkrótce i będą rosły należycie w ogrodzie. Kilka dni jednak spędzą przy naszej kanapie, bo na balkonie już się nie dało ich wcisnąć. Drzewka zwieszające swoje gałązki tak mi się tutaj spodobały, że musiałam zrobić im fotkę, nim nas opuszczą. I już rozmyślam, co zamiast nich mogłoby tu rosnąć... Drzewko oliwne może... Czy ono w mieszkaniu może być uprawiane???
Dmuchałam na nią i chuchałam, i udało się, zakwitła po kilku miesiącach jeszcze raz... Bardzo jestem z tego powodu kontenta :)))
Na balkon widok z kuchni, tam już naprawdę niewiele da się ale pozwoliłam sobie na oleandra jeszcze, poprzedniego niestety zbyt późno zabrałam do domu i przemarzł biedaczek tak, iż nic się nie udało uratować.
I koniec już myślę z tym ogrodowym szaleństwem. Koniec i basta.
Mamoko
W moim miniaturowym ogródku kwiaty rozgościły się na dobre, oczu oderwać od nich nie mogę. Postanowiłam więc strefę dzienną naszą udekorować nieco spokojniej, bo już mi szczerze mówiąc turkusy z różem i wszędobylskie pastele sprzykrzyły się trochę. Więc w otoczenie pełne bieli wkradły się szarości i... szczypta fuksji. Najłatwiej zmiany wprowadzić bawiąc się tkaninami i tu ukłon w stronę białych mebli, wszystko pasuje i można w nieskończoność się tak bawić... Początkowo myślałam o uszyciu czegoś, ale kiedy w sklepie znajdujesz poszewki dokładnie takie, o jakich myślisz, w cenie tak niskiej, że opłacalność własnoręcznego szycia budzi wątpliwości, nie było sensu tracić czasu. Jednak żeby już tak nie iść po najniższej linii oporu sama zdziałałam moje pele mele, zrobione według instrukcji znalezionych w Internecie, ze starej tablicy korkowej, która to już miała skończyć swoje życie na wysypisku. Z resztki lnu jaki mi pozostał po tym uszyłam małego szaraka inspirowanego produktami firmy Maileg, które są w równym stopniu piękne i drogie... Sukienka dla niego szyje się wytrwale, ale taki goły też jest świetny. Krawcowa ze mnie taka zdolna, że wczoraj przez półtorej godziny próbowałam dojść do tego, jak doszyć rękawki do gorsetu i ostatecznie udało mi się to kilka minut przed północą ale i tak nie wyszło tak, jakbym sobie życzyła...
Tytuł posta nie jest przypadkowy. Czytelnik dzieciaty pewnie zna serię kartonowych książeczek o tym tytule, które stanowią wspaniałe źródło zabawy dla najmłodszych ale nie tylko. Pamiętam, że gdy pierwsza z tych książek pojawiła się w naszej dziecięcej bibliotece, ja sama i Leniwiec również chętnie śledziliśmy niektórych bohaterów, ukryci przed dzieckiem. I ta pierwsza jest chyba moją ulubioną. Kto z was ma oko do szczegółów zauważy, iż tylko pozornie zmiany w pokoju dziennym dotyczą jedynie tkanin... Bo nie ma tu już leżanki Hemnes, której zakup okazał się zupełnym nieporozumieniem i kiedy tylko pojawiła się ku temu okazja, zamienilismy ją na nową kanapę. Bo kto się dokładnie przyjrzy, ten zauważy, że nie jest to ta sama kanapa, która kiedyś stała w tym samym miejscu. Stolik nam się rozsypał parę tygodni temu, więc zamiast niego korzystamy teraz z podnóżka, który jest intergralną częścią naszego centrum leniuchowania.
Subscribe to:
Posts (Atom)