Dostałam od mamy w prezencie śliczny zegar z motywem różanym. Zawisł w łazience, dzięki czemu moje poranne problemy z czasem zostały zniwelowane.

Korzystając z pretekstu obfotografowałam wszystkie moje zegary i zegarki...

Ten zegar jako pierwszy pojawił się w naszym mieszkaniu i w ogóle był jedną z pierwszych ozdób przeze mnie zakupionych. Wyszukałam go w Almi Decor, jestem z niego bardzo ale to bardzo zadowolona. Nie tyle z jego jakości, bo ta pozostawia wiele do życzenia, ale braku odpowiedniej prezencji nie można mu zarzucić: bajeczne wykrętasy i urocza miniaturowa szyszeczka u szczytu. Jego główną zaletą jest jednak to, że tarcze zegara są z dwóch stron. Z jednej więc strony wiem, jak długo gotować jajeczka, a z drugiej, jak długo mój ślubny korzysta z telewizorni.

Ten egzemplarz wypatrzyłam w wózku sklepowym pewnej uprzejmej kobieciny, która to wyjaśniła mi dokładnie, gdzie taki znajdę, nie licząc jej wózka z zakupami oczywiście. Tescowy zegar za raptem 30zł wisi sobie w przedpokoju... Jest drewniany i ma lekkie przetarcia, które nadają mu wygląd nieco nostalgiczny.

Budzik dostałam od Mikołaja tudzież Gwiazdora. Ale widziałam też takie w JYSKu ;)

To już mało wnętrzarski element, chociaż na półce prezentuje się równie ładnie, co na nadgarstku. Srebrny prezent od mojej mamusi za uzyskanie Absolutorium, hmmm, kiedy to było...


A to moja kolekcja czasowstrzymywaczy! Te już nikomu nie pokażą upływającego czasu, nikogo nie ponaglą i nie wyznaczą prędkości na 100 metrach w biegu przez płotki...