Zdecydowaliśmy się uczcić pierwszą rocznicę naszego ślubu w plenerze. Zapakowaliśmy więc szampana, owoce i kolorowe kanapeczki do lodówki turystycznej, która później pełniła rolę stolika i rozłożyliśmy się z tym całym majdanem na nadrusałkowej łączce, w cieniu drzew. Trochę się nam ludziska przyglądali, ale czy to aż takie ważne???
Ponieważ Maciej prowadził, wypił szampana tylko symbolicznie, a ja próbowałam resztę. Ale po trzech lampkach zrobiło się tak błogo i przyjemnie, że ucięłam sobie drzemkę. A potem już nie chciałam więcej bąbelków i wylałam krasnoludkom...
Jednorazowym naczyniom, nawet na pikniku, mówimy stanowcze nie! Trochę było do dźwigania w torbie, ale przyjemność konsumpcji jednak o niebo większa, zwłaszcza, że w końcu to nasza rocznica. Chociaż wypada dzisiaj, piknik urządziliśmy wczoraj.