Wybrałam się dziś na ryneczek i przypłaciłam tę wycieczkę ogromnym bólem głowy. Gorąco i duszno między tymi straganami, głośno i tłoczno, a ja i moja jasna karnacja z trudem znosimy trzydziestostopniowe upały. Ale kwiatki ładne kupiłam i pyszniutkie śliwki, którymi się teraz objadam bez opamiętania i coś mi mówi, że może to się dla mnie skończyć w pewnym pomieszczeniu, do którego światło dzienne nie dociera... Niestety, tak już mam, że jak mi jakieś owoce zapachną, to nie spocznę, dopóki nie znikną z półmiska.