Zawiesiliśmy dziś z samego rana półeczkę, którą kiedyś mój tata sklecił z gotowych elementów. Mamie chyba nie pasowała, bo znalazłam ją zapomnianą na strychu. Pomalowałam na biało (tylko raz, bo mi się farba skończyła), ustawiłam na niej raptem kilka bibelotów i z efektu jestem zadowolona. Trochę ciemniejszy zegar ożywia nową moją kompozycję i wprowadza trochę koloru. Lekka firaneczka powiewa pod wpływem podmuchu naszego wiatraczka. Biurowy kącik od razu stał się bardziej romantycznym...