
w miniaturze, na przywitanie jesiennych chłodów. Już nie mogę doczekać się grzybobrania, które to zawsze kończy się mniej przyjemnym czyszczeniem swoich znalezisk, ale można sobie tę niepewną przyjemność umilić dzieląc ją z przyjaciółmi na ganku ich domku, popijając wzmocnione herbaty i wdychając jesienne już, orzeźwiające powietrze. A potem chłopa zatrudnić do nawlekania grzybków na nici, żeby choć trochę ręki przyłożył do przyszłych naleśników z kapustą i grzybami. I na koniec można się cieszyć upajającym zapachem suszących się leśnych stworów, wypełniającym całą kuchnię (w moim przypadku pół mieszkania).