Dostałam od mamy w prezencie śliczny zegar z motywem różanym. Zawisł w łazience, dzięki czemu moje poranne problemy z czasem zostały zniwelowane.
Ten zegar jako pierwszy pojawił się w naszym mieszkaniu i w ogóle był jedną z pierwszych ozdób przeze mnie zakupionych. Wyszukałam go w Almi Decor, jestem z niego bardzo ale to bardzo zadowolona. Nie tyle z jego jakości, bo ta pozostawia wiele do życzenia, ale braku odpowiedniej prezencji nie można mu zarzucić: bajeczne wykrętasy i urocza miniaturowa szyszeczka u szczytu. Jego główną zaletą jest jednak to, że tarcze zegara są z dwóch stron. Z jednej więc strony wiem, jak długo gotować jajeczka, a z drugiej, jak długo mój ślubny korzysta z telewizorni.
Ten egzemplarz wypatrzyłam w wózku sklepowym pewnej uprzejmej kobieciny, która to wyjaśniła mi dokładnie, gdzie taki znajdę, nie licząc jej wózka z zakupami oczywiście. Tescowy zegar za raptem 30zł wisi sobie w przedpokoju... Jest drewniany i ma lekkie przetarcia, które nadają mu wygląd nieco nostalgiczny.
To już mało wnętrzarski element, chociaż na półce prezentuje się równie ładnie, co na nadgarstku. Srebrny prezent od mojej mamusi za uzyskanie Absolutorium, hmmm, kiedy to było...