Przeglądając zdjęcia swojego mieszkania zdałam sobie sprawę, jak bardzo się zmieniało z miesiąca na miesiąc... Pamiętam nasze początki, kiedy mieliśmy ledwie komplet mebli z mojego domu rodzinnego i kanapę, na której trzeba było spać, a której materac jest tak miękki, że budziliśmy się nawzajem, ilekroć któreś z nas poczuło potrzebę odwrócenia się na drugi bok. Kuchni dorobiliśmy się dość szybko, bo już po dwóch miesiącach od zamieszkania mogliśmy zacząć normalnie w niej funkcjonować (stołu i krzeseł dorabialiśmy się dłużej, zabudowa była ważniejsza). Ta historia będzie właśnie o kąciku stołowym (jadalnia to zbyt szumna nazwa dla tego, w rzeczy samej, skrawka kuchni).
Na początku był sobie mały stolik i dwa krzesełka, które przywiozłam od mamy, a które w rzeczywistości powinny były od razu znaleźć się na balkonie. Jednak na czymś trzeba było jeść i choć wielkość stolika wskazuje na jego zastosowanie przy kawie, to lepsze to było niż trzymanie gorącego talerza na kolanach.
Na początku był sobie mały stolik i dwa krzesełka, które przywiozłam od mamy, a które w rzeczywistości powinny były od razu znaleźć się na balkonie. Jednak na czymś trzeba było jeść i choć wielkość stolika wskazuje na jego zastosowanie przy kawie, to lepsze to było niż trzymanie gorącego talerza na kolanach.
Potem upolowałam na Allegro stół, który kosztował mnie równo 80zł! Cieszyłam się jak dziecko i z niecierpliwością czekałam na dostawę. Stół przyjechał, ale okazał się zaledwie jeden centymetr wyższy od mebla ogrodowego... Miejsca na kolejny stolik kawowy już nie miałam, więc poprosiłam pana, który mi pomagał doprowadzić stół do porządku, żeby wydłużył nogi dokręcając do nich toczone elementy. Tak też zrobił i od tamtej pory stół dla mnie jest za wysoki. Zawsze, kiedy przy nim jem, mam wrażenie, że blat sięga mi do brody ;)
Trzeba było wreszcie kupić krzesła. Ponieważ nie chciałam już żadnych allegrowych niespodzianek pojechaliśmy do IKEA i kupiliśmy cztery sztuki białych czworonogów, które nadal nie są do końca złożone, więc uważać musi ten, co na nich siada opadając, bo wtedy siedzisko podskakuje i nie zawsze ląduje z powrotem w tym samym miejscu, a cztery litery siadającego mogą boleśnie to odczuć ;)
Ostatnio zastanawiam się nad kupnem białego kredensu. Może nie ma tu za wiele miejsca ale myślę, że się wciśnie i nie będzie źle. Biały nie przytłoczy, bo właściwie powinien zlać się ze ścianą, a każdy szanujący się stół kredens za sąsiada mieć musi... Chyba.
Świecznik oczywiście powinien wisieć nad stołem, aleśmy się nie mogli w suficie przewiercić naszą tanią wiertarką, więc wisi tam, gdzie deweloperowi się podobało hak umieścić. Dopóki nie zapadnie decyzja kredens albo niekredens, nic nie będę z tym robić.
Świecznik oczywiście powinien wisieć nad stołem, aleśmy się nie mogli w suficie przewiercić naszą tanią wiertarką, więc wisi tam, gdzie deweloperowi się podobało hak umieścić. Dopóki nie zapadnie decyzja kredens albo niekredens, nic nie będę z tym robić.